Vampire
Administrator
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRK
|
Wysłany: Pon 14:58, 05 Cze 2006 Temat postu: Pan Van der Graff i pan Hammill |
|
|
Van der graff generator dla mnie jeden z najlepszych zespołów które pojawiły sie na tym bądż co bądź dziwacznym świecie. Dlatego proszę mnie przy nim nie posądzać o obiektywizm Dla mnie Camel i VDGG to grupy które najbardziej wstrząsnęły moim muzycznym światopogladem. Oczywiścei filary z klasyki na czele z Pink Floyd to niezaprzeczalnie najbardziej uznwanae zespoły przeze mnie, ale to właśnie VDGG skierowało mnie na tą a nia na inną ścieżkę.
To muzyka w której jest wszystko ale nie ma nic "za dużo". Tam jest i spojny balladowo spokojny rytm muzyki i szept Hammilla, która z czasem przchodzi w rozdzierający duszę krzyk i rytm hard progresji. Tam szum fal przeplata sie z uderzeniem gromów, tam morze wpływa do nieba i spada na nas kroplami muzyki...
Zapominaęł jeszcze o Hammillu. Solo grał nawet gdy zespół permanentnie istniał (niby teraz też istnieje ale tak: temporary ). Wcielenie samego Petera było znacznie łągodniejsze, co nie znaczy że coś straciło z mocy. Uderzenie nastąpiło tekstami. Właściwie teraz winno sie go zaliczyc do poezji śpiewanej (tam też go spotkacie ) Melancholijny z gitarą i z fortepianem łka do mikrofonu. Trudno opisywać emocji, więc narazie poprzestanę na tym...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
osmundi
Anioł
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niebo
|
Wysłany: Wto 17:17, 06 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
To wybitny zespół, który niestety pozostał znany jedynie garstce zagorzałych fanów. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak się dzieje. Wspaniałe rozbudowane albumy, których można słuchać bez końca. Ileż na tych płytach się dzieje dobrego. Utwory bardzo często zmieniają nastrój. Z ostrego jazgotu i zgiełku przechodzimy do spokojnych ballad. Słuchanie tej muzyki sprawia wiele przyjemności. Zresztą, Vampire w swoim poście wyraził bardzo dobrze, o co chodzi.
Chciałbym tylko wyróżnić płytę Still Life, która jest genialna. Smutna jak większość tego, co wychodzi spod ręki Petera Hammilla, ale z ogromnym ładunkiem nadziei. Słucham jej bardzo często, bo nadzieja i wsparcie są mi wielce potrzebne.
Peter Hammill to również niezwykła postać. W tym przypadku mam również nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał możliwość zobaczenia go na żywo. Nie wiem jakie są szanse na jego przyjazd do Polski, jednak problemy zdrowotne z jakimi się zmaga, na pewno je zmniejszają. Solowe koncerty Hammilla znam tylko z opisów Tomka Beksińskiego i wynika z nich że to niesamowite przeżycie, wręcz misterium.
Z twórczości Hammilla wspomnę tylko o utworze A Way Out. Obawiam się, że jest on moim przekleństwem i będzie mnie jeszcze długo prześladował.
Post został pochwalony 0 razy
|
|